Zatem nici z Zagazika, hotelu nie znalezlismy, na spanie pod chmurka za zimno, wiec z koniecznosci trafilismy spowrotem do Kairu. Ale i to na dobre wyszlo, bo jak malo kiedy ciesze sie, ze tak wlasnie wyszlo. Jeszcze raz obeszlismy miasto, wszystko nam sie poukladalo w topografii, i jeszcze raz przekonalismy sie, ze Kair to niezwykle miasto, do ktorego sie teskni. Kto wie, moze jeszcze w tej podrozy los nas tam posle.