Hurghada to ruchliwe, glosne, bardzo turystyczne miasto. Jeszcze w samolocie usiadla obok nas Margot, Egipcjanka pracujaca w Belgii a mieszkajaca w Hurgadzie. Zaproponowala nam hotel w Luxorze (z ktorego i tak nie skorzystamy), ale co wazniejsze, przewoizla nas z lotniska do centrum. Caly problem w Hurgadzie, to ze lotnisko jest na terenie wojskowym i nie mozna sie po nim poruszac pieszo. Z koniecznosci trzeba wziac taksowke, a ta dla turystow jest zawsze w "promocyjnych" cenach.
A w centrum, gwar, ruch, klaksony samochodow i przede wszystkim gorrraco!!! Zatem do odleglego o 5 km Ad-Daharu idziemy pieszo.
W Ad-Daharze wzielismy hotel za 50 LE/noc i juz po polnocy polozylismy sie spac.
Nastepnego dnia - zaskoczenie - wszystko pozamykane. Zupelnie przypadkowo trafilismy na wielkie swieto, sklepy pozamykane, bazar pusty, dopiero wieczorem mozna bylo cos kupic.
Z samego rana spotkalismy sie z Paolo - wloskim emigrantem , instruktorem nurkowania. Pokazal on nam droge na pobliskie wzgorze, a wieczorem zaprosil do domu na filizanke kawy.