Belgia powitala nas deszczowa pogoda. Po przylocie do Charleroi wzielismy autobus do Brukseli, a tam czekal juz na nas nasz host. Kilka dni wczesniej poprosilismy go przez Couchsurfing o goscine.
Kiedy dojezdzalismy juz do Brukseli, Rob czekal juz na nas na dworcu, zabral nas do swojego domu, ale tutaj zbyt duzo czasu nie spedzilismy, kto wie, kiedy nastepnym razem bedziemy w Brukseli, wiec mimo dzdzystej pogody wyruszylismy na miasto.
Bruksela okazala sie pieknym miastem, zarowno na mnie jak i na Marcie zrobila duze wrazenie - mala ale przepiekna starowka i nowe dzielnice budowane tak, by upodobnic je do wspanialego centrum.
Wreszcie, po 3 godzinach chodzenia wrocilismy przemoknieci do suchej nitki, do domu. Suszenie ubran zajelo cala noc, a i rano byly jeszcze mokre. No coz, w Egipcie doschna na pewno, wiec nie przejmujac sie, wyjechalismy na lotnisko Zaventem. Za 23 godziny samolot, juz czas.